[1] Od Charlotte DO Płomienne Pióro


 Changes will come for sure, but not when you wait for them


Narracja trzecioosobowa

Płomienie wschodzącego słońca zaczęły wyłaniać się zza horyzontu oświetlając wilgotną ziemię i pudło. Kartonowe pudło, w którym wnętrzu młoda kotka spędziła całą przeszłą noc. Teraz oglądając dokładnie aczkolwiek niepotrzebnie każdy skrawek swego środku komunikacji powoli do jej puchatej głowy dochodziła straszliwa prawda. Została wyrzucona. Opuszczona. Wymieniona na lepszy model... W jej turkusowych oczach wyraźnie widoczny był smutek, żal i zagubienie.  Nie miała pojęcia gdzie się teraz udać, jej wcześniejsze życie opierało się na opiece dwunożnych, praktycznie od narodzin do dzisiejszego dnia bezgranicznie im ufała, nie wiedziała jak sobie poradzić w jakimkolwiek innym środowisku bez nich! Jednak czasy się zmieniły, a ona musi się do nich niezwłocznie przystosować. 
Oczywistą sprawą był również fakt, że nie może zostać w dotychczasowym miejscu, ani chwili dłużej, musi znaleźć teren z dostępem do wody i żywności. Jak postanowiła tak też zrobiła. Idąc wzdłuż szosy po kilku godzinach marszu wzbogaconego licznymi potknięciami, otarciami i zagrożeniami utopienia się w pobliskiej rzece Charlotte ujrzała przed sobą wielką polanę, miejsce to na jej oko było wręcz idealne do przynajmniej chwilowego zamieszkania. Idąc dalej miała jednak nieodparte wrażenie, że jest obserwowana. Jej przypuszczenia okazały się trafne, stojąc na granicy obłędu kotka postanowiła rozejrzeć się za jej rzekomym podglądaczem. W gąszczu drzew zauważyła parę wpatrujących się w nią pistacjowych oczu, gdy istota do której owe oczy należały zauważyła, że została wykryta postanowiła opuścić kryjówkę. Nie minęła nawet chwila gdy przed długowłosą kotką ukazała się płomienno ruda, wysoka kocica.
- Kim jesteś i co tu robisz?! - wysyczała złowrogo do stojącej jak słup soli nieznajomej - wynoś się stąd! - dopiero po tych słowach Charlotte odzyskała przytomność umysłu, jednak zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć "ruda furia" wysunęła pazury najwyraźniej gotowa do ataku. Nie chcąc odnieść obrażeń od ewidentnie silniejszej i zwinniejszej od niej agresywnej istoty na wszelki wypadek młoda kotka postanowiła się szybko oddalić. Minęło dobre kilka minut nim kocica przestała syczeć i raz po raz chować i wysuwać ostre jak brzytwa pazury, gdy nagle po prostu odeszła. Długowłosa zrozumiała, że musiała przekroczyć jakąś specjalną strefę, której strzegła nieznajoma, gdyż tak samo jak i otoczenie zmienił się zapach tutejszego powietrza, ostra woń tysięcy rodzaju kwiatów i drzew ustąpiła miejsca nieprzyjemnemu zapachowi benzyny, jak się okazało kotka wróciła do miejsca z którego rozpoczęła swoją wędrówkę... Porażka nie zniszczyła jednak zapału z jakim zagubiona postanowiła sobie zaklimatyzować się w nowym świecie, a wręcz odwrotnie! Teraz miała nowy cel, a mianowicie udobruchać swoją nową "znajomą", która z pewnością mogła wdrożyć ją w leśne życie, a z tym samym wiązało się ponowne udanie się w to samo miejsce. Swój zamiar zamierzała zrealizować następnego dnia o tej samej porze, by mieć większą pewność co do spotkania danej kotki. Przez całą resztę dnia nie oddalała się zbytnio od swojego kartonowego mieszkania wychodząc z niego  jedynie, aby coś zjeść i się napić, przyświecał jej nowy cel, a z nim nowa nadzieja.

-•- 

Następnego ranka tuż po wschodzie słońca samica wykonała swoją powinność i udała się w wyznaczone miejsce, ku jej radości w oddali paru metrów dostrzegła znane jej ognisto rude futro. Wiatr tego poranka wiał na jej korzyść przez co kocica nie była wstanie jej wywęszyć. Szylkretowa kotka ostrożnie podeszła do odwróconej do niej tyłem istoty na odległość, w której ruda mogła ją zauważyć.  
- Co ty tu znowu robisz? Wydawało mi się, że zrozumiałaś, że nie jesteś tu mile widziana - odpowiedziała równie wściekła jak poprzedniego dnia kocica
- Mieszkasz tutaj? - odpowiedziała jej Charlotte ignorując zadane pytanie
- Nie powinno cię to interesować, a teraz jeśli Ci życie miłe odejdź stąd!
- A-ale ja nie mam gdzie... 
- Świetnie, kolejna ofiara losu! Wybacz młoda, ale taki pieszczoch jak ty nie ma tutaj czego szukać - po tych słowach wypowiedzianych przez zielonooką ironicznie przemiłym głosem w głowie długowłosej utworzyły się kolejne pytania
- Kolejna? Czyli jest tu więcej kotów? 
- Oczywiście że tak całe plemię, a moim zadaniem na ten moment jest wypłoszenie wszystkich nieznajomych z terytorium klanu, więc byłabym niezmiernie szczęśliwa jeśli opuściłabyś ten teren i nie wracała -
Nie trzeba było być geniuszem by zrozumieć, że nie tak łatwo będzie wyciągnąć jakiekolwiek informacje bez narażania się agresywnie nastawionej kocicy, jednak kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije!
-  Rozumiem. Może mogłabym wam się jakoś przydać? - po wysłuchaniu wszystkich argumentów, świadczących o zaangażowaniu i pomocy, której mogłaby udzielić była zwierzyna dwunożnych w oczach rudej samicy poza irytacją można było również zobaczyć głębokie przemyślenia. Obie kotki stały w milczeniu jeszcze przez parę minut dopóki wyższa z nich w końcu się odezwała, a raczej wymamrotała cicho do siebie
- Każda para łap może nam się przydać... Może to będzie błędna i ryzykowna dla przyszłości mojej posady decyzja, ale poczekaj tu na mnie. Od razu uprzedzam jeśli wrócę i cię tu nie będzie osobiście zarżnę ci gardło! - to powiedziawszy dzika kocica poszła w kierunku gąszczu drzew, aby za moment zniknąć z pola widzenia Charlotte.
Minęło kilka dobrych minut zanim rudowłosa wróciła 
- Chodź za mną - powiedziała krótko kotka po czym ruszyła przed siebie 
Samice szły w ciszy przez łąkę, aż trafiły na burzliwą rzekę przy której rozpościerał się mały las, przez który zielonooka przeszła. Puchata kocica nie mogła uwierzyć własnym oczom, w środku "lasku" znajdowała się wielka polana, a w niej dziesiątki kotów różnego wieku i maści! Wszystkie wyglądały na zajęte, ale wbrew pozorom szczęśliwe. Podczas gdy ona podziwiała tamtejszy świat do jej towarzyszki podbiegł mały równie rudy jak ona sama kociak
- Płomienne Pióro! Już wróciłaś? - spytał entuzjastycznie malec
- Muszę coś załatwić, później porozmawiamy Ognista Łapo 
- Mhm... kim jesteś? - turkusowo oka kotka do której skierowane było pytania przerwała obserwowanie tamtejszej społeczności i zauważyła, że kotek wpatruje się w nią wyraźnie zaciekawiony 
- Ja... nazywam się Charlotte i... - z zakłopotania wyrwał ją głos rudowłosej 
- To nowa członkini naszego klanu - powiedziała po czym ciszej dodała - oczywiście jeżeli Jarzębinowa Gwiazda się zgodzi... A jeśli chodzi o ciebie bracie czy nie powinieneś mieć teraz treningu? 
- Skończyłem już trening. Nakrapiana Ambrozja powiedziała, że jestem najlepszym uczniem jakiego kiedykolwiek miała! - odpowiedział wyraźnie zadowolony z siebie rudy kocur na co jego siostra zareagowała śmiechem 
- O co ci chodzi? - spytał zdezorientowany 
- Przykro mi, ale jesteś pierwszym uczniem Ambrozji 
- Co nie zmienia faktu, że dobrze się spisałem!  
- W to nie wątpię, ale teraz jak już mówiłam musimy iść - wypowiedziawszy te słowa z jej pyska znikł uśmiech, a sama kocica przybrała swój chłodny, obojętny wyraz pyska i skinieniem głowy nakazała długowłosej pójść za sobą. 
Zanim doszły do celu swojej wędrówki Charlotte zauważyła, że wiele kotów jej się przygląda, były to zaciekawione kociaki jak i wrogo nastawione starsze koty, przypatrujące się jej z nieukrywanym obrzydzeniem. Po środku polany znajdował się wielki głaz położony płasko na trawie, a za nim ułożone zostało coś na kształt lepianki tyle, że z liści i mchów, obie kotki jedna za drugą weszły do pomieszczenia, które wbrew pozorom okazało się wyjątkowo pojemne. W środku na czymś w rodzaju legowiska siedział wysoki długowłosy kocur o bordowo - białej sierści i złotych oczach, na widok owego kota Płomienne Pióro lekko ugięła kolana co wykonała również Charlotte, długowłosy od pierwszego wejrzenia wydał jej się kimś ważnym i jeśli można to tak nazwać - dostojnym
- A więc to jest ten pieszczoch, o którym mówiłaś? - spytał złotooki
- Tak to ona - odpowiedziała ruda kocica 
- Myślisz, że się nadaje?
- Jeśli się ją dobrze wyszkoli, może coś z niej wyrośnie, z resztą jak wspominałeś klan potrzebuje dodatkowych sił roboczych 
- No cóż to prawda... Mam nadzieję, że się nią zajmiesz 
- Postaram się 
Z minuty na minutę szylkretowa kotka rozumiała coraz mniej z rozmowy prowadzonej przez dwóch członków klanu, ich słowa wydawały jej się dziwne i niezrozumiałe, więc jedynie obserwowała ich w milczeniu. Nie wiedziała nawet w jakiej chwili wraz z dwoma kotami znalazła się na głazie, który mijała wraz z Płomiennym Piórem w drodze do legowiska przywódcy. Wokół nich poniżej na podłożu zgromadziły się miejscowe koty.
- A więc postanowione! - usłyszała donośny głos kocura - Charlotte, od dzisiaj jako członek klanu wschodu będziesz nosić imię Liliowy Sierp, wraz z nim zobowiązana jesteś do zapoznania się z kodeksem wojownika, którego to funkcję będziesz pełnić - po wypowiedzi władcy klanu wschodu do jej uszu dotarł odgłos pozostałych kotów, które niegdyś wrogie teraz wykrzykiwały jej nowe imię...dziwna społeczność
Wkrótce "ceremonia" się zakończyła, a wszyscy jak gdyby nigdy nic wrócili do swoich poprzednich zadań, na swoim miejscu pozostały jedynie dwie kotki
- Pokażę ci gdzie jest legowisko wojowników, jutro postaram się odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania, oraz zacznę ci objaśniać na czym polega życie w klanie, bo jak mniemam nic o nim nie wiesz - powiedziała ruda kotka, po czym zaczęła iść w jej tylko znanym kierunku - jutro czeka nas ciężki dzień...

<Płomienne Pióro?> 

1394 słów • Liliowy Sierp zyskuje 13 pkt.

2 komentarze: