Od Porannej Łapy


Zapomnij o tym co było, nie myśl o tym co będzie, żyj tym co jest.


Narracja pierwszoosobowa 


Mentor powiedział, że mam iść sprawdzić co ze starszymi. Wchodzę do legowiska starszych. 
– Dzień dobry! Jak się czujecie? - Mierzę wzrokiem starszych. Ćmie Skrzydło wygląda gorzej, niż zwykle.
 – Ćmie Skrzydło nie czuła się za dobrze.- Wilczy nos pokazał na czarną kotkę.
 – Czuje się dobrze, nie zawracaj sobie głowy mną.- Kotka ma chrypę. Mierzę ją wzrokiem. Jak to mam się nią nie przejmować? Jak? 
– Co się dzieje? - Kucam przy kotce. Jest cieplejsza, niż zwykle. Może ma gorączkę? Tak zakładam. 
– Zimno tu.- Narzeka czarna. Przecież ciepło jest! Czyli ma gorączkę.
 – Poczekaj, pójdę po Obłóczną Różę.- Wstaję i biegnę w kierunku legowiska medyków. Mam nadzieję, że nie poszła zbierać ziół. Wbiegam do mojego legowiska i rozglądam się. O nie! Nie ma jej! Co mam robić? Może ogórecznik? Tylko co jak podam jej złe zioła? Myśl! Skoro Obłóczna Róża poszła to ktoś z wojowników z nią poszedł. Łapy mi drżą. Wychodzę z legowiska, szukam wzrokiem medyka. Nie ma go tam. Czuje jak łzy zbierają mi się w końcikach oczu. Sama jej nie wyleczę, za mało wiem! Biegnę do wyjścia z obozu. 
– Gdzie idziesz Poranno Łapo?- Pyta się spokojnie Szary świt.
 – Ja-a idę-ę… szukać-ć Obłócznej-j Ru-uży, b-b-bo Ćmi-ie Skrzydł-ło ma gorączkę-ę i to-o wysoką.- Mówię przez łzy. Wlepiam wzrok w zastępcę. Na jego twarzy wymalowane jest zmartwienie. – Może wyślę kogoś by pomógł ci szukać? A ty zajmiesz się Ćmim skrzydłem? - Zastępca wstał. 
– Ja-a … nie-e umiem, boj-ję się że coś pomylę-ę.- Patrzę zapłakana w łapy. Nie umiem za dużo, niedawno zostałam mianowana. 
– Na pewno dasz radę.- Kocur staje obok mnie.- Nie ma czasu by szukać twojego mentora. Jego szukanie może długo zająć, jestem pewien, że dasz radę. Tylko się skup - uśmiecha się miło. On we mnie wierzy.
 – Dobrze-e pójdę po zioła i postaram się pomóc.- Odchodzę powoli od kocura. Podam jej ogórecznik i miód. Słyszę, że Szary Świt też odchodzi. Wchodzę znowu do legowiska. Gdzie jest ogórecznik? Szukam wzrokiem małych niebieskich kwiatków. Są! Podchodzę i biorę kilka na liść bluszczu. Jeszcze miód. Szukam wzrokiem po zapasach, rumianek, pajęczyny gdzie jest ten miód?! Wzdycham. Nie znajdę go, nie mam czasu. Biorę ogórecznik i wychodzę z legowiska. Nie słyszę nic. Podbiega do mnie Liść Bluszczu.
 – Co się dzieje z Ćmim Skrzydłem?! I czemu nie ma tu medyka?! - Mierzę go zmartwiona wzrokiem, no tak. W końcu jest synem starszej.
 – Ma wysoką gorączkę. A nie ma innego medyka w obozie, więc póki nie ma Obłócznego Róży to ja muszę jej pomóc.- Wzdycham wymijając kocura. Muszę jej jak najszybciej pomóc.
 – To idź jej szukać!- Warczy wojownik. – Szary Świt kazał mi pomóc jej, a nie szukać. - Warczę wchodząc do legowiska starszych. Czarna kotka zaczęła kaszleć. O nie! Kładę przed nią ogórecznik. 
– Proszę zjedz.- Patrzę na nią błagalnie. Kotka patrzy na mnie zmęczona i macha głową na nie. 
– Mamo proszę!- Wbiega Liść Bluszczu. – Przynieś wodę! Jak najszybciej jak możesz!- Patrzę na rudego wojownika. Ten popatrzył na mnie krzywo.- Jestem uczniem medyka i na pewno mam większą wiedzę na temat roślinek! Więc szybko! - Wrzeszczę już. – No spokojnie koteczko - Starsza je kwiatki - Nie musisz tak krzyczeć. 
– Przepraszam - Patrzę na nią. Mam nadzieję, że jej to pomoże. Może dam jej jeszcze nasiona maku? Nie. To ją uśpi szybciej. Nie wiem, co robić. Do legowiska wszedł wojownik. Obracam głowę. Ma mech z wodą! Podchodzi do starszej i kładzie jej przed pyszczkiem. 
– Pij proszę - Patrzy na nią smutny. Chciałabym umieć pomagać, tak jak prawdziwa medyczka. Na razie jestem w stanie jedynie pomóc trochę. Wojownik dyszy ze zmęczenia.- Spotkałem po drodze Obłoczną… Różę, po-poszła do-do legowiska medyków po coś-ś. Przyszła! To cudownie!
 – To dobrze, odpocznij. Musiałeś się zmęczyć.- Parzę ku wyjściu. Kiedy on przyjdzie? Miała wysoką gorączkę, więc jak jej nie zbijemy na czas to zacznie polować z klanem gwiazdy. 
– Ale jak coś się stanie?- Patrzy na mnie nie zrozumiało. – To i tak nic nie pomożesz - Wbijam pazury w ziemię. 
– Co podałaś Ćmiemu Skrzydłu?- Mentor wlepił we mnie nieprzyjemny wzrok. Co złego zrobiłam?
 – Ogórecz-znik - Opowiadam po chwili.
– Dobrze, dam jej tylko nasiona maku i czas pokaże - Daje starszej przed pysk kilka nasion maku. Kiwam głową na tak i wychodzę z legowiska. Czy ona przeżyje? Pewnie tak. Jednak czy dzisiejszy dzień nie mógł być… spokojniejszy? 
– Poranna Łapo? Pójdziesz zbierać zioła jeszcze?- Podbiega do mnie mentor. Patrzę na niego zmęczona, co mam powiedzieć? – No dobrze, ale które?
 – Nie narzekaj, może ogórecznika i kocimiętki poszukaj - Pcha mnie lekko mentor. – Po prostu bałam się, że coś źle podam. Ja tak mało wiem! - Patrzę na niego przerażona. Jak ja bardzo chcę płakać. 
– Jako medyk musisz być pewna twoich działań, od nich zależy życie innych - Mentor patrzy na mnie spokojnie. Kiwam głową na znak zrozumienia. 
– To ja pójdę szukać tych ziół, mogę już?- Uspokajam się powoli. Czemu ja mam takiego pecha? Wtedy jak ojciec dowiedział się, że czuje się kotką, jego zielone ślepia były straszne, boje się, że on mnie znajdzie.
 – Idź, zobaczę co jest z innymi kotami - Odchodzi. Czasami go nie rozumiem, chodź rozumie, że czuje się kotką. Bardzo go za to lubię. Idę spokojna do wyjścia, nikt mnie nie może zatrzymać. Mogę nawet wchodzić na tereny innych klanów! Jednak medyk powiedział bym uważała na tę zasadę. Kociaki Biegnącego Potoku mają już 3 księżyce, czasami są wkurzające.
 – Zioła są okropne! Tylko jakieś słabiaki je zbierają! - Krzyczy dumnie kocurek. Słabiaki?! Nie denerwuje się, jego matka cię chyba zabiję. Jednak jestem uczniem medyka! Nas się nie atakuje!
– Kto jest słabiakiem?! - Podchodzę blisko do kociaka - A jak cię bolał brzuch to kto ci pomógł?! Medycy mają ogromną wiedzę i potrafią leczyć wojowników! - Patrzę na niego wściekła.
 – Ale-e! Nie przecież musi-i być z tobą coś nie tak! W końcu jesteś kocurem, a czemu mówią do ciebie kotka! - ON! ON ŚMIE TAK MÓWIĆ?! Do kociaka podbiega jego matka. 
– Ja cię przepraszam za niego - Bierze kociaka w zęby - Nie przejmuj się nim, jeszcze będzie cię prosić o pomoc.
 – Wcale nie! - Wierci się w zębach kotki.
 – Nie słuchaj go Poranna Łapo, naprawdę za niego przepraszam!
- Biegnący Potok rzuca mi przepraszający wzrok – Spokojnie, może nie rozumieć - Uśmiecham się życzliwie i wychodzę po chwili z obozu. Kocham szukać ziół. Ogórecznik był chyba niedaleko rzeki? Czemu on każe mi robić tyle rzeczy? Jak ja nie pamiętam połowy!

 -•-

 Padam na legowisko padnięta, nigdy więcej tyle rzeczy! Zamykam oczy. Ciemność. Światło przebija się przez moje powieki. Siedzę przed moimi rodzicami.
 – Mamo, tato … ja się czuje kotką.- mówię nieśmiało. Na twarzy rodziców maluje się zdziwienie. 
– CO?!- Wrzeszczy ojciec - Uciekajcie, bo was zabije! Patrzę na siostrę przerażona i uciekam z nią. Ramię w ramię biegniemy ile sił w łapach. Czemu on nie rozumie tego, że jestem kim jestem? Ojciec krzyczy coś do nas i słyszę jego łapy na ziemi. Zaczynam płakać. Podobno niedaleko są klany, może nam pomogą? Ojciec pazurami przejechał blisko mojego ogona, trafił jednak. Piszczę przerażona. Patrzę na siostrę. Ona jest też smutna. Do mojego nosa wpada zapachy jakiś kotów, czyli jesteśmy chyba w klanach. Ojciec przeleciał obok mnie. I ... rzucił się na siostrę. Ona nie żyje. Zatrzymuje się przestraszona. Nie mogę dalej biec. Ojciec ma krew na łapach i mordce. – Teraz czas na ciebie - Napina mięśnie. Obraz mi się zamazuje, czuje, że mam mokre na nosie. Łzy. Kocur skacze w moim kierunku. Dociskam oczy przerażona. Słyszę wrzaski ojca. Ktoś mi pomógł? Kulę się przerażona jeszcze bardziej – No spokojnie - Coś dotyka mojego barku. Czuje zapach kilku kotów.- Nie musisz się bać. Otwieram oczy powoli. Obok mnie jest kremowy kot. Nie wiem kim on albo ona jest. – Kim-m jesteś-cię? - Mówię cicho zapłakana. – Jestem Szary Świt, zastępca Gauerdi, a ty? - Patrzy na mnie spokojnie. – Jeste-em Fiołek, ale-e nie-e chce takiego imienia-a – Odwracam wzrok. Kocur spogląda na martwe ciało mojej siostry.
 – A kto to jest? - Pokazuje na moją siostrę.
– Stokrotka, moja-a siostra - Kulę się znowu bardzo.
 – Szary Świcie zostaw go w spokoju, potrzebuje odpoczynku! - Mówi wkurzona jakaś kotka.
 – Ja-a jest-tem kotką.- Wtrącam się nie pewnie. 
– No dobrze, zabierzemy cię do obozu dobrze? Muszę zobaczyć czy nic ci nie jest - Podchodzi do mnie i podnosi mnie.
 – Nie! Zostaw mnie! Ja chcę-e do sios-str-y! - Macham łapami by się wydostać.
 – Maluchu - Puszcza mnie lekko - Twoja siostra nie żyje, nie wróci do ciebie. Chcemy ci pomóc, zaufasz nam? - Liże mnie kot.
 – Czemu-u wa-am mam-m zaufać? Rodzi-icom zauf-fałam potę-em ojciec-c chci-iał mnie za-ab-bić! - Odchodzę kilka kroków w tył.
– Nic ci nie zrobię obiecuję, jestem Różany Obłok, medyk, czyli znam się na ziołach - Siada Medyk?
– Mówiłem wam, żeby nie tracić na tego przybysza czasu! Trzeba ją wygonić za granicę i po sprawie! - Biały kot mówi wściekły.
 – Zamilcz! - Szary Świt patrzy na niego wściekły - Mieliśmy dać zabić niewinnego kota? Nie tak cię szkoliłem! - Kładę głowę między łapki.
 – Nie słuchaj go - Podchodzi Różany Obłok. Patrzę na nią - Na prawdę możemy ci pomóc, masz ranę na ogonie i jesteś za mała by żyć sama.
 – Dóbr-że - Podchodzę do niej powoli. Uśmiecha się i bierze mnie za kark. 
– Idziemy, trzeba zdać raport!- Ogłasza zastępca i idzie za nami. Chce do siostry. Idziemy jakimiś terenami. Szary Świt wyprzedza mnie i medyka  i wchodzi do jakiegoś miejsca. Weszliśmy do tego miejsca. Ile tu kotów! Obserwuje koty. 
Medyk wchodzi do miejsca z ziołami. Jak tu ładnie pachnie! Kładzie mnie na mech. Jak tu miękko! 
– Opatrzę ci ranę na ogonie, dobrze?- Kiwam głową na tak. Medyk bierze jakąś pajęczynę i coś innego. Kładzie coś na ogonie. Piecze! Syczę z bólu - No spokojnie, poboli, poboli i przestanie. Otwieram oczy spocona. Czemu mi się to śniło znowu?!
– Poranna Łapo? Nic ci nie jest? Krzyczałaś przez sen - Medyk sortuje zioła.
– Bo śniła mi się śmierć siostry - Mamroczę cicho – Pamiętam ten dzień, wtedy gdy Szary Świt cię uratował - Patrzę na nią smutna - Dobrze, że Lśniąca Gwiazda pozwolił ci zostać.
 – Jestem mu wdzięczna, inaczej bym zginęła - Podnoszę się do siadu. Patrzę na swoją sierść. Moja płomienno ruda sierść. Piękna.
– No dobrze chodź zbierać zioła! Musisz się nauczyć radzić z przeszłością, wiem, że to nie łatwe jednak będziesz medyczką. Twoim zadaniem będzie pomoc kotom nie zależnie czy masz gorszy dzień, czy nie.- Wychodzi z legowiska. Jej rady są okropne.

1700 słów • Poranna Łapa otrzymuje 17 pkt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz