Od Bursztynowej Pręgi

 

Narracja trzecioosobowa


Kotom bez trudu udaje się to, co nie jest dane człowiekowi: iść przez życie nie czyniąc hałasu

Morska Otchłań ziewnęła przeciągle, jednak żaden z wojowników, których obudziła, po nie jednej bezsennej nocy, nie miał do niej pretensji. Od dwóch dni już nie szukali Bursztynowego wojownika, nie miało to sensu, skoro został porwany lub zabity przez bezgwiezdnych. Otchłań nie mogła spać, ani nawet odczuć radości, choć pogoda była piękna, Miętowy Kwiat, martwiła się równie bardzo, jednak o wiele mniej okazywała to, Złote Futro, starał się rozweselić ponure kotki: Miętowy Kwiat, po włożeniu jeża do posłania, wcale nie wydawała się weselsza, za to zielonooka, nie okazała swojego gniewu, po zetknięciu z zimną wodą, wręcz przeciwnie, na jej pysku pojawił się wyzywająca mina i już po chwili wskoczyła do strumienia, by odwdzięczyć się młodszemu wojownikowi, tym samym rozpoczynając wodną bitwę. Cierniowy Lis, chyba nie zamierzał nigdzie wychodzić sam, od kiedy umarł Gepardzie Futro, kocur ten, przejął jego dotychczasowe obowiązki, jakimi było szkolenie Pręgi i bycie zastępcom i zrobił się dziwnie...niepewny... Za to Burzowa Gwiazda, wcale nie miał ochoty leżeć w legowisku medyczki, czuł się już lepiej. Gdy jacyś wojownicy kątem oka widzieli go przechodzącego przez obóz, miał on taką minę, jak by chciał znowu umrzeć, żeby tylko zobaczyć jak się ma Pręga, świetny wojownik, którego brakowało mu jak nigdy... Problem w tym, że jeszcze nigdy mu go nie brakowało...

Morska Otchłań czuła się dobrze  ,,jeszcze". Jako oddana członkini klanu, pomimo wielu zastrzeżeń od nie tylko medyczek, wymykała się na polowania, zazwyczaj nocne, bo w dzień wszyscy mieli na nią oko. Kiedy obóz tętnił życiem, kotka rozmawiała z przyjaciółmi, leżała, lub pomagała innym uporządkować nerwy, choć jej samej za bardzo się to nie udawało. Czemu Pręga musiał zostać porwany akurat teraz!? Teraz, kiedy potrzebowała go najbardziej! Srebrny Pazur która przeniosła się już do żłobka liznęła ją po uchu.
- Będzie dobrze - mruknęła Srebrna kotka.
- WCALE NIE! - Otchłań fuknęła na starszą samice - NIC NIE JEST DOBRZE! NIE MA PRĘGI, A JA NAWET NIE WIEM, CZY ON ŻYJE!
- Burzowa Gwiazda, mówił, że żyje. - spokojnie odpowiedziała partnerka przywódcy.
- Sorry...wariuje trochę przez to wszystko... - Morska odwróciła się ukrywając gniew przed starszą samicą.
Kotka uśmiechnęła się do młodszej wojowniczki.

                       kilka dni później


Burzowy dostał od Konwaliowej Łzy oficjalne pozwolenie na opuszczenie jej legowiska, co leżało mu w guście. 
Morskiej kociaki zaczęły już doskwierać więc grzecznie siedziała w żłobku - razem ze Srebrnym Pazurem i Makowym Płatkiem. Ciągle myślała o bursztynowookim, miała na to tak dużo czasu, że powoli załamywała się. 
Jastrzębia Łapa zaczynał coraz lepiej walczyć i polować. Na szczęście łaskawie przyjął do wiadomości, że przywódca nie mianował go, bo był chory, a jego zastępca miał depresję. 
Wszyscy już przygotowali się do ceremonii.

kilka dni później

- Niech wszystkie koty dość duże, aby samodzielnie polować zbiorą się pod wielkim głazem!
Przyszedł czas mianowania Jastrzębiej Łapy na wojownika. 
Otchłań stanęła w wejściu do żłobka, by po ceremonii pogratulować przyjacielowi.
- Ja, Burzowa Gwiazda, przywódca Klanu Zachodu, wzywam naszych wojowniczych przodków, by spojrzeli na tego ucznia. Ciężko pracował, by zrozumieć wasz szlachetny kodeks, więc polecam go wam jako wojownika. Jastrzębia Łapo, czy obiecujesz przestrzegać kodeksu wojownika, chronić i bronić go nawet za cenę życia?
- Obiecuję - odpowiedział uczeń podekscytowany zmianą imienia.
- A zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Jastrzębia Łapo, od dziś będziesz znany jako - zrobił kurtką pauzę i zamyślił się. - Jastrzębie Pióro. Klan Gwiazdy honoruje twoją wytrwałość i odwagę, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika Thiaru! 
Mianowanie nowego wojownika wyraźnie podniosło przywódcę na duchu.
Nowo mianowany wojownik przyjął gratulację od wszystkich innych kotów, a na koniec, ze Złotym Futrem i Różaną Łapą u boku, podszedł do Otchłani. Po chwili pojawił się lider i matka Jastrzębiego Pióra, Szare Ucho, zresztą matka wielu kociąt.
Przywódca zwrócił się do całej piątki.

- Jako, że...wiecie sami, że nie ma Bursztynowej Pręgi, Różana Łapa nie ma mentora, jako, że widzę, że, Jastrzębie Pióro dobrze się z nią dogaduję... - lider zamruczał z rozbawieniem - pomyślałem, że może chcieli byście, by Jastrzębie Pióro był jej zastępczym mentorem? 
Wszyscy przytaknęli z entuzjazmem, poza samym Piórem, który kulił się pod podejrzliwym spojrzeniem matki.
- Dobrze, więc ustalone, dzisiaj odbędziesz milczące czuwanie, a jutro po południu, możecie razem zapolować, pójdzie z wami Cicha Burza, to na prawdę cudowny kot, tak mi pomaga...
- Jasne! - Różana Łapa pod skoczyła podekscytowana. 
Przywódca uśmiechnął się lekko i odszedł. 
Szare Ucho spojrzała na swojego syna, a ten skulił się za przyjaciółką. Kocica również lekko uśmiechnęła się i odeszła. 
Pióro otulił uczennice ogonem.
- Od dziś, aż do czasu, gdy zostaniesz wojowniczką, śpisz już sama. 
Kotka zadrżała lekko.
- To jak ja idę ten tego, czuwać. - mrugnął pośpiesznie widząc na sobie rozbawione spojrzenia i odszedł.
- Tylko się nie obrażaj, przecież ja jestem z...z Pręgą - rzuciła za nim kotka. 
Wojownik przytaknął ze zrozumieniem i odszedł. 
Różana Łapa pożegnała się i ruszyła w stronę legowiska uczniów. 
Morska Otchłań spojrzała wyczekująco na młodszego wojownika.

- Co tak patrzysz!? Przecież jak by się dało, już dawno bym ci go sprowadził! - syknął z obrażają miną, na co kotka uśmiechnęła się lekko. Kocur również odszedł, a ona weszła do żłobka. Nie był dla niej nikim więcej, jak tylko przyjacielem, ale jednym z najlepszych przyjaciół...a może najlepszym...? W każdym razie wolała bursztynowookiego....

Jeszcze zanim zasnęła, zdążyła po martwić się troszkę o Pręgę i, że nic nie kupiła, choć przyszedł handlarz, a potem zasnęła...


876 słów • Bursztynowa Pręga zyskuje 8 pkt.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz