Od Kruczej Mgły


Możesz mnie znienawidzić
Możesz mną pomiatać
Możesz się ze mnie nabijać
Nie wpłynę na to
Ale nie próbuj mnie zmieniać


Narracja pierwszoosobowa


- Jak mogliście im pomóc? Zapomnieliście już co nam zrobili?! - wysyczałam, gdy w końcu mogłam dojść do głosu. Wojownicy właśnie wrócili z patrolu, który zakończył się bitwą Bezgwiezdnych z klanem lasu. Ważne wieści zwykle bardzo szybko się roznoszą dlatego o pomocy, której grupa naszych kotów udzieliła Thiarowi dowiedział się już chyba każdy. Szary Świt i Medziany Głóg, których spotkałam stali słuchając mnie z kamiennymi wyrazami twarzy. Pierwszy zabrał głos zastępca.
- Oczywiście, że pamiętamy jednak tamte koty były w niebezpieczeństwie. Bezgwiezdni nie są nawet uważani za klan, więc oczywistą decyzją było, że musimy im pomóc - odpowiedział spokojnie szarooki kocur.
- Dlatego tym bardziej powinniście stanąć po stronie Bezgwiezdnych! Pokonaliśmy już Thiar i jeśli trzeba zrobimy to drugi raz, a te niewierne koty są dla nas całkowitą zagadką. Nie wiemy jacy są silni i kiedy nas zaatakują, a przez ten incydent to napewno się stanie. Nie sądzę również by Burzowa Gwiazda był wam wdzięczny za tą pomoc - wrzeszczałam w przypływie złości na stojących przede mną wojowników.
- Natomiast ja nie sądzę by słuchanie tej wariatki miało nam w czymkolwiek pomóc, Szary Świcie chodźmy już - powiedział agresywnie Medziany Głóg. 
Wariatka... tego jeszcze brakowało, by zaczęli obwiniać mnie o stratę zmysłów. Nie wytrzymałam i cały żal razem ze wszystkim co leżało mi na sercu wyleciało ze mnie w postaci kilku kipiących złością zdań.
- Klan zachodu odebrał mi wszystkie osoby, które kochałam! Nie masz prawa nazywać mnie wariatką bo nie wiesz jak to jest. Masz  rodzinę, która cię wspiera, a mojej już tutaj nie ma. Nie wiesz jak to jest zastanawiać się jaki sens ma twoje dalsze życie i czy komukolwiek na nim zależy, bo jesteś o tym uświadamiamy każdego dnia. Twoja partnerka i twoje dzieci codziennie cię wspierają, podczas gdy ja mogłabym o tym tylko pomarzyć, a najgorsze jest to, że to marzenie mogło się spełnić, gdyby nie Thiar... Może oszalałam, ale nie zamierzam wspierać osób, które zabrały mi wszystko! - wykrzyczałam z trudem powstrzymując napływające do moich oczu łzy. Nie. Nie będę płakać.
- Krucza Mgło ja... - odpowiedział speszony kocur
- Zgadzam się z moją mentorką - powiedział nagle Akacjowa Łapa, którego dopiero teraz zauważyłam. Nie wiedziałam ile procent z naszej rozmowy usłyszał i co w związku z tym sobie o mnie pomyśli, ale sama jego obecność dodała mi otuchy - Bezgwiezdni puki co nie są do nas agresywnie nastawieni, za to klan zachodu tak.
Po tych słowach nastała niezręczna cisza, podczas której każdy z nas przyglądał się pozostałym, próbując wyczytać coś z ich twarzy.
- Ja nie sądzę by był to dobry moment na omawianie tak ważnych spraw. Dziękuję wam za opinię jednak nie zmienimy już przeszłości, ale za to przyszłość jest w naszych łapach. Decyzja jaką podejmiemy w tej sprawie zależy też od innych członków klanu jak i, a raczej przede wszystkim przywódcy - "Hmm, a przez kogo Lśniąca Gwiazda nie jest w stanie pełnić swoich obowiązków? Oczywiście lidera zachodu!" - Pomyślałam jednak nie śmiałam wypowiedzieć tego na głos, miałam już dość kłótni na dzisiaj - Na chwilę obecną myślę, że powinniśmy być neutralnie nastawieni do zaistniałej sytuacji - powiedział pewnie Szary Świt, jednak w jego głosie dało się wyczuć lekkie poddenerwowanie.
- Jeśli ktoś z was by mnie potrzebował będę w legowisku wojowników, muszę sprawdzić jak czuje się Ćmie Skrzydło - oznajmił Szary Świt po czym odszedł, a w ślad za nim poszedł Miedziany Głóg zostawiając mnie z Akacjową Łapą samych.
Cisza która otaczała nas w drodze na dzielenie języków była strasznie nie podobna do zwykle energicznego i pozytywnie nastawionego do wszystkich spraw płowego kocura, który wydawał się wręcz smutny. Nie wiedziałam o co mogło mu chodzić dopóki dokładnie nie przeanalizowałam słów, które chwilę temu powiedziałam.
Bez względu na okoliczności dałam się ponieść emocjom, czego zazwyczaj nie robię i udało mi się powiedzieć coś czego nie powinnam. Naturalne było, że Akacjowa Łapa mógł poczuć się zraniony nawet jeśli tak dobrze ukrywał to przed starszymi kocurami. 
- Przepraszam... Źle to wszystko ujęłam. Jesteś dla mnie naprawdę ważny, nawet jeśli Ci o tym nigdy wcześniej nie mówiłam miałam nadzieję, że to wiesz - mruknęłam cicho na co uczeń nieco się rozchmurzył.
- Nic nie szkodzi. Nie powinienem brać sobie wszystkiego tak bardzo do serca, bardzo cię lubię Krucza Mgło może to dlatego... strasznie dziwnie patrzy się na ciebie gdy przyznajesz się do błędu, masz się natychmiast wyprostować i nie robić z siebie błazna - odpowiedział śmielej Akacjowa Łapa na co przewróciłam oczami.
- Właściwie to chciałam Ci coś wyznać, powinnam zrobić to już wcześniej, ale jakoś nigdy nie było ku temu okazji. Myślę, że to już odpowiednia pora byś stał się wojownikiem - powiedziałam i widząc ogłupiałą minę mojego ucznia parsknęłam śmiechem.
- Mówisz poważnie? J-ja nie wiem czy jestem już na to gotowy...
- Och błagam Cię oczywiście, że jesteś. Z resztą ten trening trwał już zdecydowanie za długo, jeśli dobrze pamiętam masz już na karku wiosnę i cztery księżyce. Gdyby nie wojna od dawna byłbyś wojownikiem.
- Zgadza się...będzie mi ciebie brakować.
- Mówisz to tak jakbyśmy mieli się już nie spotkać, a przecież wiesz, że to nie prawda.
- Niby tak, ale to nie będzie to samo.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Akacjową Łapą? - zaśmiałam się - "masz natychmiast się wyprostować i przestać robić z siebie błazna" - zacytowałam słowa ucznia i tym razem to on wywrócił oczami
- Każdy się zmienia - odpowiedział pewnie kocur z uśmiechem na pysku.
- Ale ja nadal pozostanę twoją zdesperowaną, nie radzącą sobie z emocjami mentorką 
- Nie mam nic przeciwko!

-•-

Dwie noce później stałam już przed miejscem ceremonii obserwując mojego byłego ucznia. Testy przeszedł szybko i bez problemu w co z resztą nie wątpiłam. Wokoło zebrały się wszystkie koty, które jeszcze nie wyruszyły na polowania i patrole, a na kamieniu przywódców można było zobaczyć dawno nie widzianego Lśniącą Gwiazdę, który jeśli wierzyć w tłumaczenia Szarego Świtu uparł się by mimo wątłego zdrowia odprawić ceremonię.
- Ja, Lśniąca Gwiazda, przywódca Gauerdii, wzywam naszych wojowniczych przodków, by spojrzeli na tego ucznia. Ciężko pracował, by zrozumieć wasz szlachetny kodeks, więc polecam wam go jako wojownika. Akacjowa Łapo, czy obiecujesz przestrzegać kodeksu wojownika, chronić i bronić go nawet za cenę życia? 
- Obiecuję - odpowiedział pewnie kocur 
- A zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Akacjowa Łapo, od dziś będziesz znany jako Akacjowy Zmierzch. Klan Gwiazdy honoruje twoją odwagę i determinację, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika Gauerdii.
Lider naszego klanu zgodnie z zasadami po odmówieniu słów ceremonii zbliżył się do szczęśliwego wojownika i dotknął nosem jego sierści. Po tej czynności koty zaczęły wiwatować i wykrzykiwać imię Akacjowego Zmierzchu. Nigdy nie sądziłam by takie zdzieranie sobie gardeł było konieczne, jednak w tamtej chwili miałam ochotę uświadomić wszystkich zebranych, że to mój uczeń i mój powód do dumy.  

1103 słowa • Krucza Mgła zyskuje 11 pkt.

1 komentarz:

  1. *zdziera sobie gardło*
    - Akacjowy Zmierzch!-Wrzeszczy
    ~Poranna Łapa która ma zakaz chodzenia

    OdpowiedzUsuń