Narracja pierwszoosobowa
Idę obok granicy z klanem wschodu. Gdzie te zioła? Potrzebuje pokrzywy, zgniły nam przez te kociaki. Że zachciało się im bawić?! Słyszę kroki. Podnoszę zaniepokojony wzrok.
- Poranna Łapa? - Mówi Nocna Łapa. Noc! Uśmiecham się miło do kotki. Moja miłość. Jak ja strasznie ją kocham!
- Nocna Łapa? - Mierzę ją wzrokiem. Jest … grubsza. Czy w jej klanie jest tak dobrze? Wątpię.
- Nocna Chmuro, jestem wojowniczką! - mówi podekscytowana. Już? Przecież ona… no tak jest starsza. Macham ogonem zadowolona. Może to pora powiedzieć jej co do niej czuje? Kiedyś muszę jej powiedzieć. Po mimo, że jestem medyczką. Otwieram buzię by coś powiedzieć - I spodziewamy się kociąt! Rozumiesz?! Będę mamą!
Serce zaczyna mi strasznie szybko bić. Ona-a. Ma kogoś! To okropne! Łzy spływają mi po policzkach. Nigdy nie będzie tego do mnie czuła! Co ja myślałam?! Kotka podchodzi do mnie zdziwiona. Jednak czego się spodziewałam?! Jest ode mnie starsza! I z innego klanu!
- Co się stał-
- Ja cię kocham! Rozumiesz?! Kocham! Mało mnie obchodzi że jesteś z innego klanu a ja jestem medyczką kocham CIĘ I TYLKO CIĘ - krzyczę załamany. Kotka śmieje się pod nosem. Co ją bawi? Przecież ja jej powiedziałem co do niej czuje a ona się śmieje! - z tego się śmiejesz?
Kotka liże mnie po głowie. Czemu ona jest taka nie zdziwiona?
- Ja ciebie też kocham - Moje serce przyspiesza - A to z kociakami to miało dopuścić cię do skłonienia czy ty mnie kochasz - Liże ją po policzku. Czyli ona też! Chcę krzyczeć ze szczęścia! Nie muszę się bać odrzucenia.
- Noc, a ty na serio chciałabyś być mamą? - kotka kiwa głową na „tak”- Może kiedyś będziemy mieć dzieci?
Kotka zamyśla się lekko. Nie powinnam być taka bezpośrednia. Oblizuje się.
- Ty jesteś kotką ja jestem kotką czyli… nie możemy mieć, a to ty niby jesteś uczniem medyka Ha!
- Jestem biologicznie kocurem więc to możliwe. Ucieknijmy razem z klanu daleko od tych problemów, od głupich zasad - Kotka przytula mnie. Ja chce tak codziennie zasypiać. I ją codziennie widzieć. Szkoda że nie trafiłam do klanu Wschodu gdy uciekałam przed ojcem.
- Może kiedyś - Odchodzi kawałek ode mnie, coś źle zrobiłam? Patrzę na nią zdziwiona - Muszę iść, miałam tylko coś złapać i wrócić do obozu. Mój brat mówi mi ciągle że powinnam znaleźć sobie partnera i mieć kociaki. A przez to mnie kontroluje strasznie i wiesz… gdyby nas zobaczył to byśmy miały problemy.
- Jestem uczniem medyka, mogę wejść na obce tereny po zioła.- Wypinam się dumnie. Kotka odskakuje ogon ode nie.
- Za ćwierć księżyca tutaj się spotykamy, wieczorem. Przyjdź proszę - Szepczę i odchodzi. Przyjdę! Nie opuszczę jej. Czyli yyy jest moją partnerką? Nadal nie wiem, jednak będzie!
- A ty naprawdę jesteś w ciąży? Czy zjadłaś “za dużo”? - Dodaje szybko. Kotka patrzy na mnie z politowaniem.
- Zjadłam więcej trochę, aż tak widać?! - Śmieje się pod nosem.
- Oczywiście że nie, i tak dla mnie będziesz zawsze przepiękna - uśmiecha się i odchodzi w głąb terenu.
Idę przy granicy. Tutaj mnie znaleźli. Było tak dziwnie. Widok ciała zmarłej siostry nigdy się nie pozbędę. Stokrotka. Jak będę mieć kiedyś dzieci to jedno z nich będzie nosić takie imię. Z krzaków wyłania się nieznajoma sylwetka. Robię krok w tył. Ja nie chcę więcej blizn! Syczę. Ma odejść.
- To wy zabiliście tatę! TY!- Krzyczy kociak. Wygląda na 6 księżyców. Dziwne.
- My? - Syczy wściekle - Mogłeś nas z kimś pomylić.
- Widziałem to! - widok śmierci - Jeden kot bronił cię i go zabił!
On mówi o moim ojcu? O nim? TO ZNACZY ŻE MAM RODZEŃSTWO?!
- To nie możliwe, to mój ojciec - Mówię spokojnie. On musiał się pomylić.
- TO MÓJ TATA! - Patrzę na niego błagalnie. Co ja mam mu powiedzieć? “Ej młody twój ojciec był zły, zabił moją siostrę, chciał mnie, potem mnie złapał, chciał zabić więc dobrze że zginął”?
- To był zły kot - Szepcze cicho - Zaprowadź mnie do mojej i twojej pewnie mamy.
- Ona-a choruje-e. Poważnie. Dla nich muszę się zemścić! Oni umrą pewnie a ja nie umiem im pomóc! - Oni? Mam więcej rodzeństwa? Muszę im pomóc!
- Prowadź! Jestem uczniem medyka, znam się na leczeniu! Nie pozwolę wam zginąć - Podbiegam do niego. Kocurek nie pewnie kiwa głową i kieruje się w stronę…. ja stamtąd pochodzę. Biegnę za nim. Kondycja nie ta. Czuje się teraz staro. Biegniemy w jakieś krzaki. Wchodzimy pomiędzy nie. Są! Staje nagle. To ona-a. Ona pozwoliła na śmierć Stokrotki!
- Fiołek?- Mówi cicho. Fiołek-k? Stare imię. Jak dawno go nie słyszałam. Od Kiedy nazwali mnie poranek nie słyszałam starego imienia.
- Poranna Łapa, uczennica medyka z leśnych klanów. Twoja-a córka - Ostatnie słowa ledwo przechodzą mi przez gardło. Brzydzę się tych słów. Podchodze do kociaka leżącego obok niej. Kaszle. Wzdycham cicho. Kocięcy kaszel. Patrzę na kotkę. Wygląda… normalnie
- My mamy rodzeństwo? Mamo powiedz że on kłamie! - Kocurek patrzy na mnie zdziwiony. Kotka mu nie odpowiada bo zasypia. Wciągam szybko zapach. Żyje.
- Mamo! Żyj! - Wychodzę stamtąd. Gdzie może rosnąć podbiał? Rozglądam się za zielskiem, stokrotki, krwawnik ale nie to co potrzebuję! Odbiegam trochę od kotów w krzakach. Idę powoli rozglądają się, małe żółte.
- Nie znajdę ich SĄ! - Podbiegam do roślinek. Zrywam uważnie kilka liści i biorę je w zęby. Muszę im pomóc! Wbiegam znowu do krzaków. Młody kocur syczy wściekle. Przewracam oczami i go odpycham lekko. Siadam przed kociakiem i kładę mu je przed pyszczkiem.
- Żuj to - Rozkazuje ostrzej. Niech tylko spróbuje się kłócić. Wtedy pokażę mu jak to jest spotkać wściekłą mnie. Kociak bierze lekarstwo do buzi i żuje - potem przełknij. Odchodzę od kociaka i podchodzę do matki.
- Co ci jest? Co cię boli? - Kotka podnosi wzrok. - Głowa i stawy, nie jestem taka młoda - Stawy… na to jest dość dużo ziół. Na ból głowy też.
- Jak masz na imię?
- Co ma to do rzeczy?
- Chcę cię polecić klanie gwiazdy, poza tym chyba mam prawo? - Kotka przymyka oczy. Młody kocurek szepcze coś pod nosem że ją ZABIŁEM. Ta jasne.
- Jestem uczniem medyka, wiem jak pachnie śmierć, jak pachnie jaka choroba. Umiem odebrać poród. Mnie nie okłamiesz że umarłaś.
- Czyli klany wiedzą więcej niż myślałam, jestem Trawa kochaniutka, chora koteczka to Tulipan a Kocurek to Chmura. Była jeszcze jedna kotka ale… pies ją zabił. No i masz przyrodnią siostrę, Mrok. Nie wiem gdzie ona teraz jest - Patrzę na nią zdziwiona. Psy. Grr. Czyli była nas… 5? Czy czegoś jeszcze się dowiem?
- Czym jest klan gwiazdy?- Kocurek patrzy na mnie zdziwiony. No tak. Gdy pierwszy raz o nich usłyszałam też byłam w niemałym szoku. - Duchy naszych wojowniczych przodków, trafiają tam dobre koty które żyły wedle kodeksu wojownika czy też medyka. Złe koty trafiają do Mrocznej puszczy, a nie wierne w klan gwiazdy do pustki. Klan gwiazdy daje sny medykom! Zsyłają nam omeny, znaki. Dają liderom 9 żyć. Cudowna sprawa!- Macham ogonem zadowolona. Podchodzę bliżej kociaka. Kaszle. W nosie ma katar. Ja go sama nie wyleczę! Potrzebuje pomocy Obłocznej Róży i… ziół. Warunków. Podchodzę do kotki i podnoszę ją, muszę jej pomóc. Młodszy brat staje mi na drodze.
- Gdzie ty ją niesiesz?! - Omijam go i wychodzę z krzaków - Bez pomocy mojego klanu, zginie. Jak chcesz to chodź ze mną, to nie daleko. Ty też możesz Trawa. Lśniąca Gwiazda może się zgodzi, a ona zginie bez leków. Klan ma obowiązek przyjąć kociaki.
- Zostaw ją! - Krzyczy kocurek. Patrzę na niego błagalnie
- Chmurka nie kłóć się - Matka podchodzi do nas - Idź ze swoimi siostrami, ja nie jestem wstanie was wyżywić a z tego co mówi fiołe- Poranna łapa musi być tam lepiej - Kocurek słucha tego w osłupieniu.
- Przecież Poranna łapa to KOCUR!
- Jestem kotką, a teraz chodź szybko - Odchodzę szybkim krokiem od nich. “Dasz radę tulipanko.” Po dłuższej chwili nas dogania. Wchodzę na teren klanu. Młoda kotka kaszle. Może to jednak zielony kaszel? Jak tak to czas mi się kończy. Wchodzę do obozu. Czułam ślad patrolu jednak nie powinno mnie to zdziwić. Kodeks wojownika.
- Daleko jeszcze? - Mówi braciszek.
- Nie. A i jak wejdziemy do obozu to bądź miły, inaczej nam/wam nie pomogą. Rozumiesz? - Kocurek kiwa głową na znak zgody. Kotka kaszle. Wchodzę do obozu. Kilka spojrzeń po chwili na nas zawisło.
W kilku susach ląduje przed legowiskiem medyków. Daje znak ogonem bratu by tutaj podszedł. Jest pewnie zdziwiony ilością kotów. W klanie jest ich dość dużo. Wchodzę do legowiska. W nim jest Obłoczna Róża i… co on tu robi!? Szary Świt. Go tu nie miało być!
- Poranna Łap~ Kto to? - Medyczka patrzy na mnie. Kładę kotkę na mchu.
- To jest Tulipan, ma zielony kaszel i nie mogłam jej zostawić, W końcu to KOCIAK - Podkreślam niektóre słowa. Kotka mierzy mnie wzrokiem a potem Chmurę.
- A ten obok ciebie? - Co ona taka ciekawska? Ktoś.
- To jest Chmura… brat Tulipana. I też mój brat, więc gdybyś mogła proszę pomóc mi zwalczyć chorobę Tulipana to byłabym wdzięczna - Mówię sarkastycznie. Chmura patrzy na mnie zdziwiony. Niech lepiej nic nie mówi. Szary Świt jest mądry więc pewnie pozwoli im zostać. Inaczej wezmę ich, Nocną Chmurę i pójdziemy sobie. Z Dala od nich wszystkich.
Uśmiecham się lekko.
- Chmurko, Tulipanko. Skończyliście 7 księżyców i możecie zacząć trening - Lśniąca gwiazda patrzy na dwójkę kociaków. Przyjęli ich. Moje rodzeństwo może zostanie uczniami! A potem wojownikami! Tulipanka jest już zdrowa.
- Chmurko, od tej pory do ukończenia treningu będziesz zwana jako Chmurna Łapa, twoim mentorem zostanie Blady kamień - Braciszek styka się nosem z swoim mentorem.
- Tulipanko, od tej pory do ukończenia treningu będziesz się zwać Tulipanowa Łapa a twoim mentorem będzie Błękitna Tafla. Patrzę dumna na rodzeństwo. SĄ UCZNIAMI! Uderzam ogonem o ziemię. Po tym jak Lśniąca Gwiazda zszedł z kamienia podbiegam do rodzeńtwa.
- Gratulacje! - Nowi uczniowie patrzą na mnie trochę zdziwieni - Po mianowaniu nie ważne czy na ucznia czy na wojownika bądź medyka gratuluje się.
- Dzięki - Opowiada chłodno Tulipanowa Łapa. Ona jest taka. Nie denerwuj się.
- Będziecie musieli się nauczyć kodeksu wojownika - Podchodzi do nas Obłoczna Róża - Powiem wam tak, są dość ważne zasady. Jedną ważną jest żeby bronić swojej granicy, i żeby nie mieć partnera z innego klanu tego NIE WOLNO ROBIĆ - Podkreśla ostatnie słowa Medyczka. Aż tak źle robię że kocham się w Nocnej Chmurze? Miłość nie wybiera. Uczniowie kiwają głową na znak zgody. Wzdycham cicho i odchodzę szybkim krokiem od nich, durny kodeks!
- Poranna łapo bo bym zapomniała, na razie “zawieszamy” trening o nauce ziół, musisz nauczyć się walczyć… chyba wiesz czemu. Mam przestać?! Jaki wstyd bo nie umiem walczyć a moje rodzeństwo też będzie się uczyć… różnica między nami jest 3 księżyce tylko.
- Nie chcę, ale wiem że to nic nie zmieni więc dobrze - Odbiegam od nich. Chce do mojej partnerki. Przytulić ją. Wchodzę w głąb terenu. Mam nadzieje że nie spotkam patrolu… nie chce by ktoś mnie widział. Jednak czy to jest ten moment w którym chce się chować przed patrolami własnego klanu?
- Stokrotka? Gdzie jesteś? - Patrzę w chmury. Na co ja liczę? Że zstąpi z pustki? To niemożliwe. Pogódź się. Ona pewnie bawi się świetnie, nie czuje bólu… a ja? Głupia medyczka która łamie kodeks. Muszę uważać, bo jednak… jak Obłoczna Róża się dowie to zrobi ze mnie kupę futra. Może pójdę po zioła? Bo inaczej będzie “czemu się włóczyć bez celu? Tylko zwierzynę płoszysz!” Wojownicy i ich zasady. Jednak mogą mieć partnerów. Może jednak czas zmienić przeznaczenie? Nie. Dlaczego? Bo nie chce zawieść nikogo! Przecież jesteś okropnym medykiem hah! To nieprawda! Otwieram oczy gwałtownie. Robię głębokie oddechy. Spokojnie, jesteś w legowisku medyków. Nic ci nie jest. Patrzę na swoje rany.
- Wreszcie wstałaś! Ile można spać? - Mentorka mówi wkurzona.
- Miałam dziwny sen - mamroczę pod nosem. Kotka przewraca oczami - Czy nadaje się na medyka? Może powinnam zrezygnować…
- Nadajesz się! Znasz dużo ziół, świetnie leczysz. Jednak czemu myślisz że się nie nadajesz?
- To przez sen, śniło mi się że mam rodzeństwo jak to nie możliwe… chyba. I tam był głos który mówił mi, że może lepiej by było gdybym była wojownikiem.
- Kotka patrzy na mnie zaniepokojona.
- Co ostatnio jadłaś? - Marszczę nos. Co ja jadłam?! Co to ma do rzeczy? Jednak jest medyczką więc by nie gadała bzdur.
- Zmierzchowa Łapa przyniósł mi mysz, dziwnie smakowała, naprawdę dziwnie smakowała...
- Zrobię coś gówniarzowi - Mamrocze pod nosem medyczka.
- Ja też umiem grozić - Podnoszę się i wychodzę z legowiska. Nowy dzień… nowa ja.
1982 słowa • Poranna Łapa zyskuje 19 pkt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz