Od Porannej Łapy

 

Narracja pierwszoosobowa 


Jeżeli to sen, to nie chce się nigdy wybudzać


Wychodzę z legowiska po cichu, muszę spotkać się z Nocną Chmurą. Porozmawiać, choć. Nie wiem. Cokolwiek.
– Gdzie się wybierasz? - Fuczy Obłóczna Róża. Dałam jej tyle nasion maku, że powinna spać. – Ja-a ten to ten wiesz ten - Patrzę w bok. Co mam powiedzieć? Mogłam to przemyśleć.
– No właśnie nie wiem, mów. Inaczej nie wyjdziesz - mówi chłodno. Nigdy nie była ślepo zakochana? Naprawdę? Dobra myśl! Musisz pomyśleć! Uderzam ogonem o ziemię. – Nie mogę spać, więc idę się przejść. W końcu chyba mogę? - Uśmiecham się milej. W końcu co? Zabroni mi?
– Dobrze idź tylko wróć szybko, musimy jutro z rana ogarnąć starszych - Kładzie się. Niech śpi. Nie obudzi się szybko. Jednak na pewno nie przedawkowałam. Zawsze mogło być gorzej. Wychodzę z legowiska i rozglądam się. Kilka kotów nie śpi i pilnuje. Nie rozumiem jak oni mogą nie spać, jednak chyba dowiem się jutro. I ich te głupie czuwanie, co to oznacza? Że potrafią nie spać? Przemierzamy tereny. Będę musiał przepłynąć rzekę, w końcu nie będę zmuszał do tego Nocnej Chmury. Ona pewnie nie wie jak się pływa. Podchodzę do granicy. Gdzie ona jest? No gdzie?
– Poranek? To ty? - Obracam się w stronę głosu. Noc! Liliowa kotka uśmiecha się z drugiej strony rzeki.
– A kto inny ma tyle blizn? Mówiłam, że przyjdę - Uśmiecham się do niej. Jak ja ją kocham. I jest taka piękna
– Głupia rzeka - Przewraca oczami. Co ona taka niezadowolona? Rzeka jest pełna pysznych ryb.
– Czekaj, dopłynę do ciebie ty nie umiesz pływać - Śmieje się cicho i wskakuje do wody. Dziękuje, że jednak uczyli mnie pływać. Ale i tak przezywają mnie “sucho łapy”. Macham łapami w wodzie. Wchodzę na drugi brzeg.
– Mokry jesteś - Kotka śmieje się cicho. Przewracam oczami. Kochana jest. A pomimo młodego wieku kocham ja.
– Kochana jesteś, tyle ci powiem - Liże kotkę po czole.

-•-

Zmierzchowa Łapa wysuwa pazury i atakuje mnie. Co on robi?! Staram się uniknąć jednak moje uszy nie mają tyle szczęścia i czuje pieczący ból z ucha. Upadam na ziemię zmęczony. – Zmierzchowa Łapo opanuj się! - Otwieram oczy, jaki z niego głupek! Mógłby schować pazury! A nie mi po uchu z wysuniętymi pazurami!
– Ja nie chcę walczyć! - Odsuwam się szybko. – Może trening ze Zmierzchową Łapą nie był dobrą decyzją - Obłóczna Róża wzdycha. I ona to mówi?! Niech to powie moim uszom?! To one będą brzydkie! Wstaje wkurzony i odchodzę. Niech pocałuje mnie w tyłek, nie walczę. Nie mogli wziąć młodszego ucznia? I mnie walniętego! Bardzo dużo mniej walniętego! Uderzam ogonem o ziemię. Przyspieszam kroku, na granicy jest ładnie. Jest tak dużo kwiatów. Dużo ładnych kwiatów. Bardzo dużo. Staje na granicy i wciągam powietrze. Kot. Jednak nie pachnie jak obcy kot. Noc! Podbiegam jeszcze bliżej granicy, mógłby zawiać mocniejszy wiatr i spadnę!
– Poranek mamy problem - Kotka kładzie uszy na głowie. Co się stanie? - Bo medyk mówi że-e jestem w cią-ży no ten-n….
Że co? Przecież kazałem jej jeść nasiona marchewki! Nie powinna być w ciąży! Robię krok w tył.
– Ja-a nie wiem, co powiedzieć-ć wiesz… nie codziennie-e tak-kie informacje się-ę dostaje - Wzdycham cicho. Musimy być cicho.
– Co zrobimy? Kociaki mają się wychować u mnie w klanie? Czy lepiej u ciebie? Bo… wiesz, jak u ciebie w klanie to mogą skojarzyć, że jesteś ich ojcem… a jak u mnie to nie dowiedzą się - Wzdycham. Chciałabym móc widzieć całą rodzinę przy sobie. To by było piękne. Jednak jestem medykiem. A ona jest z innego klanu do tego.
– Może wychowaj je u siebie, ale-e damy im wybór dobrze? - Uśmiecham się słabo. Będę ojcem? Czy matką? Kto wie? Kto wie?
– To-o brzmi sensownie-e, ale-e nadamy imiona razem-em - Kiwam głową na znak zgody. To jest dobry pomysł. Jednak trzeba uważać, jak kociaki powiedzą komuś, że jestem ich ojcem to mamy problem i to ogromny.


633 słowa • Poranna Łapa zyskuje 6 pkt.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz