Bursztynowa Pręga leżał w legowisku wojowników, które nie było tak puste jak przewidywał, wiele kotów wyrwało się już z ceremonii i dzieliło językami, lub po prostu leżało. Wojownik przymknął powieki, które opadły zmęczone na jego oczy...
- Hej, wstawaj!
- C..., co?
Bursztynowa pręga otworzył oczy i zobaczył nad sobą Cichą Burze, najstarszego wojownika w klanie, który pomimo swego wieku, nadal był w formie.
- Cześć, Burzowa Gwiazda nie czuje się najlepiej. - mruknął kocur.
- Co mu jest? - zapytał Pręga.
- Konwaliowa Łza opiekuje się nim, nie wie co to za choroba, ale mówi, że śmierdzi jej to zakaźną, więc całe swoje legowisko wyłożyła ziołami ,,tylkomedyczkawieocochodzi".
- Możemy się od tego jakoś uchronić?, Gdzie i od kogo się tym zaraził? - kot zaczął się powoli rozbudzać.
- Mówisz jak prawdziwy przywódca, myślę, że nadajesz się na to stanowisko...
Co, ja? W życiu, nie dał bym rady. To jak macie o tym jakieś informacje?
- Burzowa Gwiazda, miał wczoraj w miarę wolny dzień, był tylko na krótkim polowaniu koło terytorium dwunożnych.
- Dobrze, niech wszys... To znaczy, może po prostu, nie zbliżajmy się TAM, ani do niego?
- Tak, ale przyszedłem zapytać, czy poszedł byś ze swoją uczennicą na patrol, wiesz może na granice z bezgwiezdnymi? Na granice z Gauerdiom wyślemy więcej kotów, w razie ataku...
- Jasne, już lecę. - Pręga wstał i ruszył w kierunku legowiska uczniów.
W legowisku uczniów leżały...trzy koty. W półmroku wojownik dojrzał tylko kilka biało-pręgowano-mlecznych plamek. Dopiero potem zdał sobie sprawę, że trzecim ,,uczniem" musi być Aloesowa Mgła, którą jak przypuszczał starsza medyczka wygoniła z legowiska, przez niezidentyfikowaną chorobę.
- Hej? - zapytał niepewnie.
Najstarsza kotka podniosła na niego wzrok, a uczniowie zaczęli kręcić się i przebudzać.
- Cześć. - mruknęła pieszczoszka.
- Cześć, pójdziemy... - zawahał się - pójdziemy na patrol graniczny.
Kotka przytaknęła z entuzjazmem.
- Spotkajmy się za chwilę przy wyjściu z obozu. - powiedział, po czym wyszedł z legowiska i skierował się w kierunku umówionego miejsca spotkania.
Idąc przez obóz podsłuchał strzępek rozmowy.
- Pójdziesz na polowanie z Jedwabną Nicią? - zapytał Cicha Burza Morską Otchłań.
Kotki spojrzały na siebie z nienawiścią. Zielonooka otwarła pysk by coś powiedzieć, lecz po chwili zamknęła go w bezgłośnym jęku.
- Ja, eee, ja, chciałabym sprawdzić, czy Morska Otchłań dobrze się czuje, skarżyła mi się na ból zębów. - mruknęła Mgła, która właśnie wynurzyła się z legowiska uczniów.
Czarna rzuciła jej wdzięczne, pełne ulgi spojrzenie i podreptała w jej kierunku.
Cicha Burza spojrzał na kotki zdezorientowany, po czym polecił Nici zachęcić do polowania jeszcze kilku wojowników, poza nią.
Rose szybko uwinęła się z poranną toaletą i dołączyła do niego przy tunelu w ostrokrzewie.
- Pokażę ci granice z terytorium Bezgwiezdnych.
- Jasne! - pisnęła uczennica.
Wyszli z obozu i skierowali się na północ. Na szczęście Rose, tak jak większość kotów Thiara, miała krótką sierść, co znacznie ułatwiało polowanie czy bezszelestne poruszanie. Już po chwili Pręga zatrzymał ją ogonem i położył się przy ziemi.
Dwie długości zajęczego skoku dalej wiewiórka rozglądają się nie spokojnie. Ogonem pokazał kotce, że ma się nie ruszać. Mała spojrzała na niego swoim bystrym wzrokiem, co miało znaczyć ,,rozumiem".
Kocur naprężył mięśnie i wyskoczył prosto na zdobycz. Kotka spojrzała na niego, a w jej oczach malował się podziw.
- Umiesz stąd trafić do obozu? - zapytał, a kiedy skinęła kontynuował - teraz poczekasz tu, a ja pójdę do pewnego strumienia, na naszym terytorium jest tylko jeden, spróbujesz wytropić mnie po zapachu, ale jeśli nie będziesz mogła mnie znaleźć wracasz do obozu i poprosisz kogoś by cię tam zaprowadził. - kotka przytaknęła jeszcze raz. - Albo może... Odnieś zdobycz do obozu, wtedy będę już przy strumieniu.
Rozeszli się na dwie różne strony świata.
Bursztynowa Pręga dochodził już do strumienia, gdy nagle wyczuł obcy zapach. ,,Bezgwiezdni" - pomyślał. Trzy nie małe koty skradały się ku niemu dość nie zgrabnie, zagradzając mu drogę ucieczki. Jeden wyraźnie nie przyzwyczajony do lasu zapadał się w podszycie, skoczył ku niemu, ale po zwinnym uniku młodego wojownika wpadł w drzewo. Pozostali dwaj, nie wyglądali już tak niezdarnie. Brązowo pręgowany rzucił się na niego i silnym uderzeniem zbił go z łap i przygwoździł do ziemi ostrymi pazurami. Pręga kopał tylnymi łapami jego udo. Poczuł, że odpływa. Wymierzył ostatni cios którym trafił kota w brzuch. Ten od skoczył i syknął. Wojownik Thiara zebrał w sobie całą siłę jaka mu jeszcze pozostała i rzucił się przed siebie. Nie wiedział kiedy przeskoczył przez rzekę, biegł na oślep. W liściach około drzewa od Pręgi coś poruszyło się i zauważył błękitne ślepia patrzącego na niego zaniepokojone.
- Leć po pomoc - krzyknął bezmyślnie, wiedział, że jeszcze jeden cios i będzie martwy, jednak wołania o pomoc nigdy nie za wiele. - Bezgwiezdni. - dodał, by nie zostawić kotki bez żadnych informacji. Potknął się o kamień, którego ,,dam sobie łapę uciąć" Przed chwilą jeszcze tam nie było. Dwa koty o toczyły go. Odpływał. Zanim zamknęły mu się oczy, zauważył, że dobiega trzeci, syczący, agresywny...i z krwawiącym bokiem.
Biała kotka wpadła do obozu i szybko rozejrzała się za jakimiś zaufany mi kotami. Nie zobaczyła nikogo znajomego, więc rzuciła się w kierunku legowiska wojowników, gdzie jak sama nazwa mówi, miała nadzieję spotkać kilka wojowniczych kotów.
Na miejscu zastała trzech młodych wojowników znanych jej tylko z ceremonii, którzy rozmawiali luźno.
- Dz...dzień dobry. - mruknęła nieśmiało.
- Witaj, Jeszcze mnie nie znasz, nazywam się Nocna Zorza, a to mój brat Rwący Nurt i moja przyjaciółka Srebrny Pazur. - odezwała się prawie czarna wojowniczka.
- Bardzo mi miło poznać ale... - kotka nie wiedziała co powiedzieć. - Bursztynowy Prędze coś jest! - zakończyła dramatycznie.
- Co się stało!? - Rwący Nurt zerwał się na równe łapy, Srebrny Pazur również wstała.
- Miałam go wywęszyć więc poszedł do strumienia, powiedział mi to gdybym nie mogła go znaleźć, odniosłam wiewiórkę którą upolował do obozu, a potem zaczęłam szukać go po zapachu, prowadził za strumień, przeszłam w najbardziej płytkim miejscu, gdy wyszłam z wody nie daleko zobaczyłam Bursztynową Pręgę, całego we krwi i ścigały go dwa lub trzy koty, były większe od niego i śmierdziały. Krzyknął, żebym biegła na pomoc i powiedział, że to bezgwiezdni! - opowiedziała szybko.
Na początku młodzi wojownicy starali się zachować spokój, jednak gdy kotka powiedziała o który Klan chodzi ich spokojny strach, przerodził się w panikę.
- Pójdziemy tam i poszukamy go! - powiedziała Nocna Zorza.
- Ja też, jestem już duża? - zapytała z nadzieją.
- Nie, nie miałaś żadnych treningów z walki! - sprzeciwił się Rwący Nurt.
- Proszę! Przydam wam się! - mruknęła uczennica spode łba a w jej oczach dało się dojrzeć wyzywający blask i determinację.
- Ni... - zaczął wojownik.
- Ma racje, weźmy ją. - przerwała mu Srebrny Pazur, która dotychczas cicho siedziała.
Rodzeństwo spojrzało na nią, ale nic nie powiedziało.
- To za wiele, patrz, co on mi zrobił! - prychnął kot z którym z Pręga próbował walczyć. - Matthew, kiedy inne klany się dowiedzą, będziemy mieć czterech wrogów.
- Wyluzuj Ash, będziemy najpotężniejszym klanem, tamte cztery razem wzięte nie będą miały z nami szans! - odpowiedział drugi. - Idź lepiej zobaczyć jak się ma nasza zdobycz.
Pręga intuicyjnie zamknął oczy. Pojawił się obraz, jak we śnie.
- Bądź twardy, należysz do Thiara nie zdradź im naszych sekretów, ale i nie przesadzaj, by nie kontrolowali cię na każdym kroku. - powiedział Burzowa Gwiazda.
Młody wojownik chciał mu odpowiedzieć, jednak jego pysk oplatała lina. Przez chwilę panikował. ,,Dobrze, umarłeś?" - swoje myśli zadedykował przywódcy, miał nie jasne wrażenie, że ten odszedł do klanu gwiazdy i słyszy je.
- Tak, jednak już zaraz się odrodzę zostało mi jeszcze pięć żyć, czuje, że dam sobie radę z tą chorobą, a tak przy okazji doszły mnie słuchy, że kilku wojowników na czele z uczennicą poszło cię szukać. - odpowiedział.
,,Nie znajdą mnie" - pomyślał.
- Zgadzam się, pamiętaj co ci mówiłem, twardy i lojalny, ale muszą ci zaufać, już idą, a ja wracam do świata żywych... - przywódca machnął ogonem na ,,pa".
Bursztynowa Pręga we śnie przytaknął, a już po chwili otworzył oczy. Zmierzał ku niemu kocur. Krucza, udała, że śpi.
Brązowo pręgowany podszedł do niego i ostrożnie zdjął mu linę z pyska, na co zęby Bursztynowego przeleciały o koci wąs od jego szyi. Kocur wydawał się nie zrażony tym brakiem sympatii.
- Jestem Ash, a ty jak się nazywasz?
- Do czego ci to potrzebne!? - syknął.
- Lepiej mi powiedz, inaczej kto inny się będzie o to wypytywał.
- Pfff...
- Jak się czujesz?
- Niech pomyśle...ŹLE! - Rudy pokazał mu z bliska swoje pazury.
- Dobrze, spokojnie! - Ash od skoczył a na jego boku wojownik Thiara dostrzegł ranę, którą sam mu zrobił.
- Ty, walczyłeś ze mną?
- Tak, uszedłem z życiem! - zakpił.
- Zamknij się! - Pręga machnął łapą tuż przed nosem nieznajomego.
- Nie zgadzam się z moim przywódcą, nie chce porywać kotów z innych klanów, wszystkim się poważnie narażamy, ale Matthew tego nie rozumie...!
- Dobrze...coś jeszcze masz mi do powiedzenia, czy przyszedłeś tu na pogawędkę o moim imieniu i humorze?
- Myślisz, że zabraliśmy cię tutaj po to, żebyś leżał i nic nie robił?
- Nie, ale nie jestem zbyt ciekawy jaka jest moja rola.
- Patrząc na twój stan powątpiewam, byś mógł sam chodzić, dlatego poczekaj tutaj.
Kocur wyszedł z obozu i skierował się w tylko jemu samemu znaną stronę.
- Krucza? - niepewnie zapytał Pręga.
- Ta, a kto!? - odpowiedział mu zimny głos wiecznie pokrzywdzonego kota.
- Co ty tu robisz!?
- Jak byś nie zauważył JESTEM WIĘŹNIEM!!
- Nie wiem, czy to dla ciebie jakaś różnica, ale też zostałem porwany i też mam pecha.
- Nie za bardzo, ale może coś tam mi lepiej z tą wiadomością. - zakpiła lekko.
Do ,,lepianki" wszedł Ash, a zaraz za nim jakiś biszkoptowo-złoty kociak, malutki i słodziutki.
- James, od dziś to twój nauczyciel. - oznajmił Ash do małego.
- Jak masz na imię, nauczycielu? - zapytał James nieśmiało.
- Bursztynowa Pręga... - odpowiedział, takiemu aniołkowi trudno było odmówić.
- Bursz...Bursztynowa...Pręga? - upewnił się mały.
- Tak. - potwierdził patrząc nienawistnym wzrokiem na sprytnego wojownika.
- To, to trochę skomplikowane... - zawahał się biszkoptowy.
- Racja, dlatego możesz mówić mu... Hunter. - Pewnie powiedział Ash.
- Mogę? - poprosił James.
- Oczywiście. - Pręga spojrzał na kociaka z uśmiechem a na kocura z nienawiścią wołając o pomstę do nieba.
- Dziękuję, Hunter! - James był taki słodki, że Pręga, niczego by mu nie odmówił.
- Możesz już iść braciszku. - powiedział Ash.
Kociak przytaknął i wybiegł z ,,lepianki" w podskokach.
- JA MÓWIĘ CI JAK MAM NA IMIĘ PO TO, ŻEBYŚ TY NADAŁ MI NOWE!?
- Spokojnie, my nie nazywamy się tak dziwnie, jak wy, więc przebywając tutaj, będziesz nazywał się Hunter - to znaczy łowca, ja bym się cieszył z takiego imienia!
- Ale ja go nie chce, ja już mam imię - Bursztynowa Pręga, ono jest przynajmniej zgodne z kanonem imion!
Jako, że kota nie trzymały już żadne sznury rzucił się na Ash'a i zbił go z łap. Kot zawył z bólu gdy rozdarty przez pazury Pręgi bok uderzył w kamyczki leżące na ziemi, które powbijały się w ranę. Kot syczał i prychał, ale nie miał siły, by wstać. "Hunter" Podszedł do niego i pomógł mu podnieść się, po czym wyjął z jego otwartej rany żwirek.
- Prze...przepra...szam... - wydusił zakłopotany.
- Nie mścij się tak na mnie, to nie ja to wszystko ustawiłem, a na razie to tylko na mnie się wyżywasz.
- Sorry... - przyznał.
Krucza Mgła kątem oka obserwowała tę akcje.
- Twoja rola, to nauczanie młodych kotów, liczę, że przekażesz im całą swoją wiedzę.
- Możliwe...ale dlaczego niby miał bym uczyć moich trików wrogie koty!?
- A bo ja wiem... Matthew tak chce więc wszyscy się słuchają chciałbym mieć Klan w którym nie jest tak, jak w tym, jakkolwiek inaczej... To ja już idę, od jutra zaczynasz szkolenie Jamesa.
Samiec wyszedł z legowiska.
- Skąd się tu wzięłaś? - "Hunter" wrócił do tematu.
- A ty skąd!? Chodziłam sama i mnie złapali!
- Ale nie wyglądasz dobrze, jesteś ranna...
- A co cię to obchodzi!? - syknęła. - Ty nie wyglądasz lepiej.
Kocur spojrzał na swoje liczne zadrapania.
- Faktycznie... A ja, nazywam się według nich "Hunter", a ty jak?
- Zakładam, że i tak prędzej czy później usłyszał byś to z innego pyska, Raven.
- Moim skromnym zdaniem to całkiem ładne imię...
- Tak, ale ja już mam imię i osobiście poderżnę ci gardło, jeśli będziesz tak do mnie mówić!
- Jasne, jasne.
Ten dzień minął bardzo szybko, Bursztynowa Pręga położył się na posłaniu, a jego oczy mimowolnie zamknęły się. Ucieknie stąd, sam Klan Gwiazdy użyczył mu wytrwałości i siły. Czuł, że jest to banalnie proste, że gdyby tubylcy choć na chwilę spuścili z niego wzrok, był by już w połowie drogi do swojego obozu...